Na zakończenie wyprawy polecieliśmy na południe Tajlandii. Samolot wylądował w najpopularniejszym kurorcie turystycznym Tajlandii. Na wyspie Phuket jest ogromna ilość miasteczek turystycznych. Pojechaliśmy z lotniska taksówką do Patongu. Duże, hałaśliwe miasto nie robi dobrego wrażenia na turyście szukającego ciszy i spokoju. Po godzinnym włóczeniu się po mieście znaleźliśmy nocleg w przyzwoitym hotelu prowadzonym przez dwóch Skandynawów. Po zakwaterowaniu pierwsza kąpiel w ciepłym morzu. Było cudownie.
Po smacznym tajskim obiadku udaliśmy się na ulicę rozpusty. Jest to chyba największa atrakcja Patongu. Życie zaczyna się tam po zmroku. Mnóstwo klubów go-go, prostytutek i transwestytów wszelkiej maści.

Bardzo trzeba było przyglądać się żeby odróżnić lady boya od dziewczyny. W sumie lepiej było omijać z daleka bardzie rosłe 'dziewczyny’. Na ulicy panował burdelowski klimat, który na ogół bardzo przyciąga facetów.
Na Phi Phi popłynęliśmy porannym promem. Większość podróży przespałem na górnym pokładzie. Podobno widoki były fajne. Phi Phi jest niewielką wyspą, na której nie uświadczycie samochodu. Rolę taxówek pełnią wózki pchane przez tubylców. Taksówkarze pchając swoje pojazdy wyładowane bagażami przyjezdnych ostrzegają spacerowiczów przez swoim pojazdami wykrzykując pi pi. Stąd właśnie pochodzi nazwa wyspy. Phi Phi jest wyspą wybitnie nastawioną na ruch turystyczny. Praktycznie cała infrastruktura przygotowana jest dla wczasowiczów spragnionych słońca, ciepłej wody i hulanek do białego rana. Miejsc noclegowych jest bardzo dużo. Niestety większość to pokoje dwuosobowe. Ceny w dużej mierze zależą od położenia i standardu. Najdroższe są w hotelach z pięknym widokiem na morze i basenem obok budynku. Bardzo ciekawą ofertą są bungalowy zbudowane nad wzgórzu tuż obok morza. Z ich okien roztacza się przepiękny widok.
Równie bogaty jest wybór restauracji na wyspie. W eleganckiej knajpie zjedliśmy królewski obiad za ok. 70 zł, z homarem w roli głównej. Lepiej prezentował się na talerzu niż smakował. Pozostałe obiady jedliśmy w knajpce dla miejscowych. Były bardzo smaczne i syte, a rachunki nie przekraczały 15 zł.

Odprężenie na plaży. Phi Phi ma do zaoferowania kilka pięknych i piaszczystych plaż. Najładniejszą jest Long Beach. Gdy upał zacznie nam dokuczać można się schłodzić w wodach Morza Andamańskiego. Podobno wokół wyspy jest rafa koralowa. Niestety nie można do niej dotrzeć bezpośrednio z brzegu. Kąpiąc się można zobaczyć małe stadka rybek. Jeden z dni przeznaczonych na wypoczynek spędziliśmy bardzo aktywnie.
Z Gośką wybraliśmy na kajak po morzu. Bardzo lubię pływać kajakiem, ale po morzu jeszcze nie próbowałem. Dostaliśmy specjalny kajak i ruszyliśmy na spotkanie morskim falom. Popłynęliśmy na sąsiednią wyspę Ko Phi Phi Ley. Na tej wyspie nagrano film z Leonardo Di Caprio pt. The Beach.

Po kilku godzinach trudów wiosłowania wróciliśmy na brzeg.
Wieczory spędzaliśmy w miejscowych barach. Większość z nich była pustawa. Anglosaska klientela tłoczyła się w kilku, w tym najpopularniejszym Irish Pubie ;).

Dodaj komentarz