Wstęp
Przygodę z górami zacząłem w dzieciństwie. Z rodzicami i siostrą zdobywaliśmy niższe i wyższe szczyty w Polsce. W młodości kontynuowałem trekking po najwyższych partiach tatr. Największym osiągnięciem było zdobycie Kilimandżaro https://orbhike.net/kenia-tanzania-kilimandzaro/ ponad 15 lat temu. Wejście na najwyższą górę Afryki nie było łatwe, ale dało bardzo dużo satysfakcji i jest jednym z najważniejszych osiągnięć w życiu. Po Kilimandżaro był Kaukaz https://orbhike.net/gruzja-gruzinska-droga-wojenna-stepantsminda-kazbegi/ i Andy https://orbhike.net/chile-patagonia-torres-del-paine/. Piękne widoki wspaniałych gór Kaukazu, czy Andów wspominam do tej pory. Wyprawy w góry opisałem również w tym blogu. Przez lata bardzo chciałem powędrować po najwyższych górach świata. Słowo wędrówka wydaje się być najwłaściwsze dla osoby, która nie ma doświadczenia, przygotowania, sprzętu i chęci do wspinania się z użyciem lin, haków i innego wysokogórskiej sprzętu. Okazało się, że Himalaje oferują wspaniałe trekking dla osób z determinacją, średnią kondycją i dobrymi górskim butami. Do takich szlaków należą:
- Annapurna Base Camp (ABC) – wyprawa górska na 7-10 dni (w zależności od wybranej trasy, kondycji, tempa trekkingu), najwyższy punkt ok. 4100 m npm.
- Everest Base Camp (EBC) – 8-10 dni, najwyższy punkt trekkingu 5600 m npm.
- Annapurna Circuit – ok. 20 dni, najwyższy punkt 5400 m npm.
Najbardziej popularny jest EBC, większość osób wybiera go ze względu na najwyższą górę świata. Monika i ja byliśmy mniej ambitni i wybraliśmy ABC.
Kwestie formalne i przygotowania
Teoretycznie (zgodnie z rozporządzeniem, które obowiązuję od kwietnia 2023 r.) trekking na ABC można zrobić tylko z licencjonowanym przewodnikiem. Pod koniec września 2023 prawo obowiązywało jedynie na papierze. W Pokharze udaliśmy się do urzędu, gdzie wystawiane są permity na trekking na ABC (są one obowiązkowe i na szlaku były sprawdzane 2 razy). Biuro zaznaczyłem na mapie jako ACAP Permit & TIMS Counter.
Niestety godziny pracy urzędu są mocno umowne. Teoretycznie powinien być otwarty od godziny 9:00 do 17:00, ale w piątek na ogół jest otwarty jedynie do godziny 15:00. W czasie naszego pobytu zamknięto drzwi dla nowych klientów około godziny 15:00.
Na miejscu uzupełniamy formularz. W punktach dotyczących agencji turystycznej i przewodnika nic nie wpisaliśmy. Urzędnik wpisał za nas n/a. Zapłaciliśmy 3000 NPR za ACAP (czyli permit na wejście na Annapurna Conservation Area). Osoby, które idą z agencją lub przewodnikiem, dodatkowo płacą 2000 NPR za TIMS (Trekkers Information Management System) Card. Jak należy teoretycznie rozumieć osoby, które idą bez przewodnika nie są ewidencjonowane w systemie TIMS :). ACAP i TIMS można uzyskać również w Kathmandu.
Który szlak wybrać – 4 opcje
Poza formalnościami bardzo istotne jest wybranie szlaku, a przynajmniej jego początku. Opcji jest kilka:
- Najbardziej medialną wersją jest połączenie ABC i Poon Hill. Poon Hill jest wzgórzem 🙂 o wysokości ok. 3200 m npm, z którego roztacza się wspaniały widok na szczyty Himalajów. Z Poon Hill przy bardzo dobrej widoczności można zobaczyć Dhaulagirii 8167 m, Annapurna I 8091 m, Annapurna South 7219 m, Machapuchare 6993 m, Annapurna II 7937 m, Annapurna III 7555 m, Gangapurna 7455 m, Tukuche peak 6920 mDhampus peak 6012 m, Hiunchuli 6441 m, Gurja Himal 7193 m, Nilgiri Himal 7061 m. Przy zachmurzonym niebie, nic nie zobaczymy. Decydując się na wejście na Poon Hill, trekking wydłuży się o 2-3 dni. Na mapie szlak jest zaznaczony na niebiesko.
- Wersja dla fanatyków. Zaczynamy Nayapul i kończymy na ABC. Z Nayapul idziemy 1-2 dni do Ghandruk lub Jhinu Danda praktycznie tą sama drogą, którą jadą autobusy (do Ghandruk) i jeepy (do Ghandruk i Jhinu Danda). Wprawdzie ruch nie jest duży, ale moim zdaniem bez sensu jest iść trasą, którą można przejechać jeepem, tym bardziej że to jedynie bardzo skromne preludium do właściwego szlaku na ABC. Podobnie beznadziejną opcją jest rozpoczęcie trekkingu w innym punkcie, do którego można dojechać jeepem. Jeżeli chcecie pochodzić trochę dłużej, to opcja 1 jest idealna. Na mapie szlak jest zaznaczony na brązowo.
- Rozpoczęcie szlaku w Ghandruk, do którego dojeżdżamy autobusem z Pokhary jest jedną z dwóch optymalnych tras. Pierwszego dnia trekkingu dochodzimy do Chhomrong, który jest moim zdaniem punktem wyjścia na właściwy szlak trekkingowy na ABC. Bez względu na to gdzie zaczynamy trekking, Chhomrong, jest miejscem, z którego wszyscy idą tym samym szlakiem na ABC. Trekking z Ghandruk do Chhomrong zajął nam cały dzień. Po drodze zmagaliśmy się z atakiem pijawek, o czym poniżej. Na mapie szlak jest zaznaczony na zielono.
- Rozpoczęcie szlaku w Jhinu Danda (słynnej z hot springs). Do Jhinu Danda dojedziemy jeepem z Nayapul (ok. 3h). Z Jhinu Danda prowadzi bardzo stromy szlak Chhomrong (ok. 3 h). Rozpoczęciu szlaku w Jhinu Danda jest optymalne i pozwoli zaoszczędzić siły na właściwą część wyprawy górskiej na ABC. Na mapie szlak jest zaznaczony na czerwono.
Podsumowując opcje 4,3,1 (kolejność nie jest przypadkowa) są optymalne. Tak jak wspomniałem od Chhomrong, nie ma wyboru, jest jeden szlak na ABC. Na mapie ten odcinek zaznaczyłem na czarno.
Na szlaku
Poniżej szczegółowy opis trekkingu:
1 dzień.
1 dzień trekkingu na Annapurna Base Camp zaczęliśmy w Pokhara o 7:00. Wyruszyliśmy na dworzec autobusowy Pokhara Baglung Bus Park. Taksówka na dworzec kosztowała 400 NPR. Na dworcu wsiedliśmy do autobusu do Ghandruk (500 NPR). Alternatywa do podróży autobusem jest jeep. Jeepy startują z dworca Hari Chok Bus Station (Nayapul, Ghandruk, Lumre). Jeep jest 2-3-krotnie droższy od autobusu, ale szybciej i podobno bezpieczniej można dotrzeć do celu. Jednak jeep odjeżdża dopiero, gdy zbierze komplet pasażerów czyli 7 osób. Jeżeli chcemy pojechać wcześniej musimy zapłacić za puste miejsca jedno miejsce kosztuje 1000-1500 rupii, a wynajęcie całego jeepa 7000 NPR. Zdecydowaliśmy się na autobus, który wyrusza z Pokhary o o godzinie 8:00. Najlepiej przybyć na dworzec około 7.30 żeby zająć lepsze miejsce. Podróż trwała około 4 godzin (jeep ok 2 h) i obfitowała w mrożące krew w żyłach wrażenia. Kręta górska droga była podmyta przez wodę. Autobus kilka razy przejeżdżał przez górski potok, który przecinał drogę. Czasami droga była tak wąska, że koło dzieliło kilka centymetrów od przepaści. Teoretycznie trekking moglibyśmy rozpocząć w Nayapul. Do Ghandruk jest ok. 15 km (różnica w wysokości ok. 1000 m.) Przejazd autobusem lub jeepem dostarcza dużo większych wrażeń niż trekking wzdłuż drogi dla pojazdów. Tuż za Nayapul był checkpoint, gdzie Rangersi sprawdzali ACAP permit. Formalności za nas załatwił kierowca, który pokazał nasz permit i przyniósł nam go z powrotem. Bez problemu i żadnych pytań dotyczących przewodnika przeszliśmy pierwszą kontrolę. W Ghandruk zatrzymaliśmy się w Shangri-La Guest House Restaurant. Nocleg kosztował 1200 rupii pod warunkiem, że w guest house spożywa się posiłki. Dostaliśmy pokój z łazienką i ciepłą wodą. Niestety przez drugą połowę dnia cały czas padał deszcz. Siedzieliśmy na tarasie, z którego roztaczał się przepiękny widok na osłonięte grubymi chmurami góry. Siedząc na tarasie zaklinaliśmy deszcz.
Na lunch zjedliśmy spaghetti, które było takie sobie natomiast. Na kolację zamówiliśmy pierożki momo – bardzo smaczne. Wniosek taki, że w Nepal należy zamawiać nepalskie a nie włoskie jedzenie.
Wydatki 1 dnia to nocleg (1200 NPR) za pokój z łazienka i ciepłą woda. Woda była letnia, nie gorąca, ze względu na zasilanie z paneli słonecznych, a dzień był pochmurny. Lunch, kolacja i śniadanie kosztował 3000 INR. Za wyżywienie i hotel zapłaciliśmy dopiero przy check out. Taka zasada obowiązywała we wszystkich teashop (schroniskach) w czasie trekkingu.
2 dzień
2 dzień wyprawy na ABC był w zasadzie 1 dniem trekkingu. Ranek powitał nas rzęsistym deszczem. Na szczęście po śniadaniu troszeczkę się wypogodziło i ruszyliśmy w trasę. Przed nami był bardzo ciężki dzień. Na początku podejście z 1900 m na około 2200 m, żeby później zejść do ok. 1800 m. Przechodzimy przez chybotliwy most na rzece, a później przez rwący potok po kamieniach, które były tak śliskie, że prawie wpadłem do wody. Jednak większym problemem były pijawki, które w trakcie marszu przyczepiały się do butów i szybko maszerowały w górę do skarpet i wyżej do skóry. Wyssały ze mnie sporo krwi. Co 15 minut zatrzymywaliśmy się żeby usunąć ucztujące na naszym ciele pijawki. Na ogół były przyczepione do łydek, ale jedna zawędrowała aż do pod moją pachę. Zanim ją zauważyłem to napiła się do syta mojej krwi. Po przejściu kolejnego mostu zaczęła się bardzo ciężka wspinaczka w góry. Nie dość, że trasa była wyjątkowo strona to na dodatek zaczął padać deszcz. Wykończeni dotarliśmy do Chhomrong po godzinie 16:00. Wymagający szlak wiodący góra dół góra dół pokonaliśmy w ok. 8 godzin z 2 przerwami po ok 30 minut. Z pierwszego dnia na szlaku dwie wskazówki:
- załóżcie długie spodnie, żeby utrudnić pijawkom krwawą ucztę
- nie wyrzucajcie plastikowych butelek. Od Chhomrong w górę, nie można kupić wody mineralnej w butelkach. Woda jest dostępna do napełniania pustych butelek. Warto również zabrać ze sobą tableki do puryfikacji wody. Pozwoli to zaoszczędzić spoko kasy na kupnie przegotowanej wody w teashopach. W Polsce kupiłem Tabletki Javel Aqua do uzdatniania wody, 20 sztuk, za 20 zł. Napełnienie butelek plastikowych wodą do picia kosztuje 120 NPR(4 zł), a butelka wody mineralnej w Pokharze Kosztuje 25 NPR. Woda z kranu, uzdatniona tabletkami nigdy nam nie zaszkodziła i była całkiem ok w smaku.
W Chhomrong zatrzymaliśmy się w International Guest House. Za pokój dwuosobowy zapłaciliśmy 600 rupii. Łazienka i prysznic był wspólny. Woda była gorąca gdyż zasilnie było gazowe a nie z paneli słonecznych, które za zależne od kaprysów pogody. Całkowity rachunek za posiłki i nocleg dla 2 osób wyniósł 3300 NPR. Tradycyjnie uregulowaliśmy go przy check out.
3 dzień
Dzień rozpoczęliśmy dość późno, gdyż moje szybkoschnące T-shirt z Decathlonu nie wyschły w nocy. Staraliśmy się zminimalizować ilość kilogramów na plecach i zabraliśmy minimalne ilości najpotrzebniejszych rzeczy. Pierwszego dnia byłem zmuszony skorzystać z 3 koszulek (1 przepocona, 1 zmoczona przez deszcz), który wyprałem wieczorem. O poranku przed moimi oczami pojawił się niesamowity widok ośnieżonych szczytów Himalajów. Bardzo dobrze było widać święty szczyt
Machhapuchhare. Po śniadaniu moje koszulki były suche i po 9 ruszyliśmy w dalszą drogę. Ambitnym celem było dotarcie do Bamboo. Niestety byłem w tak fatalnej dyspozycji, że ledwo szedłem. Dwa kroki, przystanek na 6 głębokich oddechów. W rezultacie około godziny o 14:00 wykończony dotarłem do Upper Sinua. Monika była w świetnej formie i chciała iść dalej. Niestety moja forma nie pozwalała na taki wyczyn i zostaliśmy na noc w pensjonacie Sinua Guest House. Co mnie tak wykończyło? O poranku wystartowaliśmy z wysokości 2 200 zeszliśmy na 1800 i znów bardzo stromo pod górę na wysokość 2300. Strome podejście w pełnym słońcu przy braku wiatru wyraźnie nadwątliło moje siły. Dopiero gdy kupiłem coca-colę i mój mózg dostał porządną dawkę cukru zacząłem iść troszkę lepiej ale i tak trzy razy wolniej niż Monika. Nauczka na przyszłość, żeby zabierać elektrolity na wymagające trekkingi. Na kolejny dzień mamy mamy bardzo ambitny plan przejść ponad 10 km i dostać się na wysokość 3 200 m. Przy mojej obecnej formie to mogą być jedynie marzenia. Niemniej jednak zamierzamy wstać o godzinie 6:30 i bez śniadania ruszyć w dalszą drogę.
4 dzień
Ambitny plan nie powiódł się i doszliśmy do Himalaya, co z perspektywy czasu okazało się sprzyjającą okolicznością. Przeszliśmy ok 8.5 km , a pod gore ponad 800 m. Trasa była wymagająca, ale w porównaniu z poprzednim dniem szło mi się o niebo lepiej. Niestety Monika miała problemy żołądkowe, co miało decydujący wpływ na nocleg w Himalaya.
Nocleg kosztował 600 NPR, gorący prysznic 250 NPR a jedzenie ok 2500 NPR. W czasie trekkingu jest prawidłowość, im wyżej tym ceny jedzenia wyższe.
5 dzień
Najbardziej ambitny dzień, który rozpoczęliśmy na 2900 m (Himalaya), a zakończyliśmy na Machapuchare Base Camp (MBC) (3700 m), czyli około 6 km bardzo stromo w górę. Trekking zajął nam około 5 godzin. Mieliśmy czas na wejście na Annapurna Base Camp (ABC), ale ze względu na ryzyko choroby wysokościowej zdecydowaliśmy się na nocleg w MBC, co było bardzo dobrą decyzją. Mimo że podejście było niezwykle strome, czułem się znacznie lepiej niż trzeciego dnia, kiedy miałem największy kryzys podczas całego trekkingu. Najtrudniejszym elementem dnia było przekroczenie rwącej górskiej rzeki w okolicach Deurali, po dwóch kijach. Bez pomocy przypadkowego tragarza nie dałbym rady przejść lub wylądowałbym w zimnym górskim potoku. W MBC spędziliśmy praktycznie całe popołudnie, aklimatyzując się przed atakiem na szczyt. Pogoda była bardzo ładna, a widoki na otaczające szczyty niesamowite. Nocleg z jedzeniem kosztował 5700 rupii. W tea house był także możliwość wzięcia gorącego prysznica za 250 rupii. Po zachodzie słońca robi się szybko bardzo zimno. Temperatura spada poniżej 5 stopni.
6 dzień
Po śniadaniu zaczynamy ostatni etap wspinaczki do ABC. Trekking jest bardzo ciężki ze względu na wysokość. Kilku kilometrowy odcinek z 3700 m. npm do 4100 m. npm pokonujemy w 3h. Monice dokucza ból głowy. Piękne widoki rekompensują wymagający marsz. W trakcie trekkingu i na szczycie robię mnóstwo zdjęć. Późnym popołudniem nad ABC przechodzi burza, a niskie ciśnienie spada jeszcze bardziej. Bardzo szybko zasypiam. W nocy temperatura spada do ok zera stopni.
7 dzień
Pobudka o 5.45 i idziemy na punkt widokowy. O wschodzie słońca roztacza się piękny widok na Annapurne i Machhaphuchhare. Szczyt Annapurny otaczają małe chmury, co niestety uniemożliwia spektakularny widoku 'złotego paska’, który pojawia się tuż po wschodzie słońca i jest wynikiem odbicia światła. Cóż zabrakło szczęścia. Niemniej jednak widok jest wspaniały i mimo przenikliwego zimna obserwujemy otaczające góry około 2 godzin.
Po powrocie do teashop jemy śniadanie i regulujemy rachunek. Koszt noclegu i jedzenia na ABC to ok. 6000 rupii. Monika coraz bardziej odczuwa chorobę wysokościową. Pora schodzić. Schodzimy bardzo szybko, od czasu do czasu zachwycając się widokami. Szybkim tempem zeszliśmy 12 km (1600 m w dół). Na ok 2500 m npm Monika poczuła się dużo lepiej. Nocujemy w teashop Dovan Guest House & Restaurant. Warunki są super, polecam. Za nocleg z wyżywieniem 2 gorącymi prysznicami płacimy 3060 INR.
8 dzień
Przed 8.00 ruszamy w dalszą drogę. Monika planuje dojść do Hot Springs. Przez większą część dnia schodzi się bardzo dobrze, czasem bardziej czasem mniej stromo. Przełomowym momentem jest rozległa miejscowość Chhomrong. Tuż przed mostem zaczyna padać rzęsisty deszcz. W pośpiechu zakładamy płaszcze przeciwdeszczowe, a plecaki zakrywamy pokrowcami. Idziemy w deszczu do najbliższej knajpki, gdzie przeczekujemy deszcz. Po godzinie przestaje padać i przekraczamy rzekę solidnym mostem. Zaczyna się stroma wspinaczka po niezliczonej liczbie schodów. Jestem totalnie wykończony, podobnie jak to miało miejsce 3 dnia wspinaczki. Nie mam siły iść do Hot Springs, czyli naszego końcowego punktu trekkingu. Odkładamy kąpiel w gorących źródłach na kolejny dzień. Zatrzymujemy się w International Guest-House and Restaurantza, tym samym teashop co w drodze na ABC. Nocleg z wyżywieniem to wydatek około 4000 rupii. Polecam ten teashop.
9 dzień
Ostatni dzień trekkingu nie był wcale tak łatwy jak się spodziewałem. Bardzo strome zejście z Chhomrong do Jhinu Danda zajęło nam ponad 1.30 h. Zatrzymaliśmy się w przyzwoitym Namaste hotel. Pokój z łazienką kosztował 1500 rupii. Po lunch ruszyliśmy do hot springs. Okazało się, że gorące źródła są dużo dalej niż się spodziewałem. Do Hot Springs trzeba iść stromo w dól do samej rzeki. Trekking zajął nam ok. 30 minut. Jhinu Danda hot spring to 2 baseny z ciepłą woda, max 40 stopni. Dla Moniki woda o temperaturze 40 stopni jest chłodna. Nawet nie przebrała się w kostium kąpielowy. Wskoczyłem do jednego z dwóch basenów. Kąpiel była relaksująca, ale woda mogłaby być cieplejsza. Przez pół godziny byliśmy sami w gorących źródłach. Później zaczęli się schodzić amatorzy ciepłych kąpieli. Ogólnie oceniam Hot Springs w Jhinu Danda jako bardzo przeciętną atrakcje. Po trekkingu na ABC jest to wątpliwa regeneracja, którą trzeba okupić godzinnym stromym trekkingiem najpierw w dol a potem w gore. A woda jest w gorących źródłach jest jedynie ciepła.
Ciekawostki z trekkingu ABC
- Maksymalna waga plecaka to 6-7 kg plus 1-2 litry wody. Im mniej mamy na plecach, tym większa szansa na sukces. Co zabrać na trekking, żeby zminimalizować wagę plecaka:
- Tshirt – 3-5 sztuk w zależności od jakości. Tshirty z Decathlon zupełnie się nie sprawdziły w czasie pierwszych dni wędrówki przez jungle. Po godzinie trekkingu były całe mokre. W ciągu 1 dnia potrzebowałem 3 sztuk.
- Płaszcz przeciwdeszczowy, solidne płaszcze sprzedają w Pokhara (200-300 NPR).
- Długie spodnie najlepiej z odpinanymi nogawkami (2 szt), niezbędne bo w czasie trekkingu atakują pijawki.
- Solidne i wygodne górskie buty za kostkę.
- Klapki po prysznic i do chodzenia w teashop.
- Skarpetki (2 pary), najlepiej z wełną merino. Zapewniają komfort w ciepłe i chłodne dni, dobrze odprowadzają wilgoć i nie śmierdzą po całym dniu trekkingu.
- śpiwór, niestety konieczny, gdyż w teashop pościel nie czysta. Śpiwór nie musi być ciepły, wystarczy o komforcie cieplnym 10-15 stopni.
- pidżama lub bielizna, która będzie pełniła rolę pidżamy.
- bielizna 3-4 sztuki, lekka i szybkoschnąca.
- lekki polar – przyda się w MBC i ABC, gdzie temperatura jest poniżej 5 stopni C.
- lekka bluza termalna z długim rękawem.
- Szczoteczka do zębów i przybory do mycia w wersji minimalistycznej.
- czapka, która ochroni nie tylko głowę, ale również kark przed słońcem.
- czapka zimówka przyda się na ABC o wschodzie słońca.
- Apteczka: leki przeciwbólowe i przeciwzapalne, plastry, stoperan, octenisept, leki na przeziębienie, diuramid na chorobę wysokościową, plastry na odciski, elektrolity, tabletki do uzdatniania wody.
- Czy na ABC trzeba wynająć licencjonowanego przewodnika? Odpowiedz brzmi nie. Teoretycznie (zgodnie z rozporządzeniem, które obowiązuję od kwietnia 2023 r.) trekking na ABC można zrobić tylko z licencjonowanym przewodnikiem. Pod koniec września 2023 prawo obowiązywało jedynie na papierze. W Pokharze udaliśmy się do urzędu, gdzie wystawiane są permity na trekking na ABC (są one obowiązkowe i na szlaku były sprawdzane 2 razy). Biuro jest czynne od 9.00 do 17.00, ale w piątek jedynie do 15.00. Godziny pracy urzędu należy traktować bardzo umownie. W środku dnia jest przerwa na lunch. Biuro zaznaczyłem na mapie: ACAP Permit & TIMS Counter
Na miejscu wypełniamy formularz. W punktach dotyczących agencji turystycznej i przewodnika nic nie wpisaliśmy. Urzędnik wpisał za nas n/a. Zapłaciliśmy 3000 NPR za ACAP (czyli permit na wejście na Annapurna Conservation Area). Osoby, które idą z agencją lub przewodnikiem, dodatkowo płacą 2000 NPR za TIMS (Trekkers Information Management System) Card. Jak należy teoretycznie rozumieć osoby, które idą bez przewodnika nie są ewidencjonowane w systemie TIMS :). ACAP i TIMS można uzyskać również w Kathmandu.
- Do zdobycia ABC nie jest potrzebna wielka kondycja i przygotowania. Systematyczna jazda rowerem, jogging, intensywny spacer czy regularne pływanie zapewnią dostateczną kondycję.
- Większość osób, które spotkaliśmy na szlaku miały od 25 do 30 lat. 'Seniorzy’ powyżej 40 lat zdarzali się bardzo rzadko. Najstarszą osobą którą spotkaliśmy na szlaku był facet z Nowej Zelandii w wieku 72 lat.
- Najwięcej osób było z Korei Południowej.
- Na szlaku do ABC spotkałem 4 typy trekkingowców:
- ’ogarnięci twardziele’, którzy wykupili permit i sami bez przewodnika i tragarzy idą z plecakami.
- ’twardziele z zasadami’, zgodnie rozporządzeniem wynajęli przewodnika, ale sami niosą swój bagaż.
- ’ostrożni zdobywcy’, spakowali się ekonomicznie i stosownie do wyzwania (plecak waży do 10 kg), ale brak wiary we własne siły spowodował , że wynajęli tragarza i na ogol przewodnika.
- ’idioci’, którzy na trekking wzięli bagaż ( na ogól wielkie walizki) nawet 20 kg ze wszystkim co tylko mogli zabrać, łącznie z maseczkami na twarz. Pod takim ciężarem nawet najbardziej silni porterzy uginali się na trudniejszych odcinkach szlaku. W jednym z teashop widziałem Japończyka, który nakładał kremy na twarz i regulował sobie brwi. A jego dziewczyna wychodziła na trekking w pełnym makijażu.
Dodaj komentarz