WSTĘP
Podróż do Indii tliła mi się w mojej świadomości od ok. 10 lat. Do wyprawy zachęciła mnie znajoma z okresu studiów.Poniżej umieściłem praktyczne informacje, które pomogą wam w organizacji wyjazdu na subkontynent.
W opisie często podaje ceny w indyjskich (IRP) lub nepalskich (NRP) rupiach. Orientacyjne kursy wymiany:
1 USD – 45 IRP – 72 NRP,
1 PLN – 12 IRP – 20 NRP
DELHI
Do Delhi polecieliśmy Aeroflotem (bilet powrotny 2100zł). W sumie lot trwał ok. 7-8 godzin z przesiadką w Moskwie. O 3 w nocy wylądowaliśmy na lotnisku Indiry Gandi. Po opuszczeniu samolotu poczuliśmy delhijski smog. Na lotnisku musieliśmy wypełnić 'Immigration Declaration’ – kupę pisania bez sensu. Po dokonaniu formalności paszportowych zamówiliśmy taksówkę pre-paid do Hotelu Anoop. W końcu, ok. 5 rano byliśmy w hotelu. Dostaliśmy dwuosobowy pokój z łazienką, ciepłą wodą i telewizorem za 350 IRP. Była to najwyższa cena jaką zapłaciliśmy w Indiach za nocleg. Hotel Anoop znajduje się na terenie Main Bazar. Po wąskich uliczkach bazaru ludzie, krowy, motory, riksze i samochody poruszają się wzdłuż ustawionych kramów z różnego rodzaju towarami.
Po pierwszym kontakcie z 'hinduską ulicą’ pojechaliśmy rikszą ( 40 IRP) do National Museum. Muzeum Narodowe prezentuje historie Indii od epoki brązu po XX wiek.Po 2 godzinach zwiedzania solidnie zgłodnieliśmy. Na obiad udaliśmy się do przyzwoitej hinduskiej restauracji. Pierwszym miejscowym posiłkiem było oczywiście wegetariańskie thali. Kolejny dzień poświęciliśmy na załatwianie formalności związanych z podróżą do Nepalu. Kupno biletu lotniczego z Delhi – Kathmandu – Waranasi zajęło ok. 3 godzin i odchudziło portfel o prawie 250 USD. Resztę dnia spędziliśmy na spacerze po New Delhi. Wieczorem wykupiliśmy wycieczkę objazdową po Delhi (100 IRP). Następnego dnia z samego rano dołączyliśmy do turystów z różnych rejonów Indii i kilku 'białasów’. Wycieczka zaczęła się od zwiedzenia świątyni hinduskiej. Po zwiedzeniu świątyni zafundowano nam przejazd autokarem po New Delhi. Z okien autobusu oglądaliśmy dzielnicę ambasad i domy miejscowych bogaczy.
Na koniec zawieziono nas do współczesnej świątyni Lotosu. Budynek okazale prezentuje się z zewnątrz, ma kształt lotosu. Wewnątrz są puste białe ściany i miejsca do siedzenia. Jedynie na suficie widać pozłacane symbole, w których można dopatrywać się symboliki głównych religii świata.
W między czasie organizatorzy wycieczki zafundowali nam wypad do miejscowego centrum handlowego z hinduskimi tekstyliami, biżuteria i pamiąteczkami.
Ostatni dzień poświeciliśmy na zwiedzanie Old Delhi. Później udaliśmy się na bardzo męczący spacer wąskim ulicami Old Delhi. Dzielnica jest bardzo hałaśliwa, zatłoczona i brudna. W czasie spaceru zwiedziliśmy świątynię sikhijska i Jama Masjid. Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy taksówką na lotnisko. Tym razem zapłaciliśmy 170 IRP + tip dla kierowcy. Po przejściu skrupulatnej procedury bezpieczeństwa wylecieliśmy z Delhi.
Po raz drugi odwiedzam Delhi w 2023 r. Ale czas mija, to już 19 lat po pierwszej wizycie. Tym razem zatrzymujemy się na 2 dni w dzielnicy Saker w New Delhi. Zarówno lokalizacja, jak i warunki są bardzo dobre. Gorąco polecam Grace Home. Niedaleko homestay znajdują się restauracje, które oferują różnorodne jedzenie.
W Delhi zwiedzamy Grobowiec Humajuna. Kompleks bardzo ładnie prezentuje się z zewnątrz. Budynki kompleksu otoczone są zielenią. Natomiast w środku, jak to często bywa w muzułmańskich budynkach sakralnych, jest skromnie i mało interesująco. Cena biletów wstępu dla Białych 600 rupii. Hindusi i obywatele Państwa SAAR płacą jedynie 40 rupii.
Qutab minar to kolejny muzułmański zabytek z XIII wieku z 72 metrową wieżą. Moim zdaniem kompleks jest dużo atrakcyjniejszy od zwiedzanego wcześniej Grobowiec Humajuna. Wstęp kosztuje 600 rupii dla obcokrajowców. A tubylcy i obywatele państw SAAR płacą jedynie 40 rupii. W kompleksie spędziliśmy około 2 godzin.
Ostatnie godziny w Delhi to spędziliśmy na bazarze Rajouri Garden. Ceny na bazarze są hinduskie, gdyż turyści rzadko zaglądają na ten odległy bazar. Dominują sklepiki z obuwiem i ubraniami biżuterią i tekstyliami. Większość oferty handlowej jest skierowana dla kobiet. Monika ruszyła na zakupy. Kupiła bardzo gustowny singiel kurtis.
WARANASI
Z lotniska pojechaliśmy autobusem (35 IRP) w okolice dworca kolejowego. W hotelu dostaliśmy pokój z łazienką i gorącą wodą. W Waranasi jest podobny syf jak w Delhi, ale naganiacze i kupcy mniej upierdliwi. Na ulicach widać mnóstwo pielgrzymów, którzy wypełniają miejscowe świątynie.
Wieczorem poszliśmy do najbliższej ghaty obejrzeć uroczystość religijną. Ten dzień zostanie w mojej pamięci na długo. Na początek krótkie wyjaśnienie. Ganges jest świętą rzeką dla Hindusów, podobnie jak Waranasi – świętym miastem. Codziennie przybywają tysiące pielgrzymów, żeby woda Gangesu zmyła wszelkie grzechy i przewinienia, a także uzdrawia z różnych chorób i dolegliwości. Większość ciekawych zabytków położona jest w pobliżu ghat, ale nie one robią największe wrażenie. Jest to Ganges i jej znaczenie w życiu Hindusów. Rzeka uważana za ucieleśnienie bogini Gangi wydaję się być bardzo istotnym elementów w życiu wielu tubylców.
W Waranasi pali się zwłoki umarłych. Widziałem ten obrzęd przy dwóch ghatach. – dziennie pali się tam do 200 zmarłych. Dostęp do Manikarnika jest utrudniony przez naganiaczy. Kierują oni turystów do punktu obserwacyjnego, gdzie za stosowną opłatą można przez chwilę popatrzeć na całą ceremonię. My trafiliśmy do Harishchandra, mniejszej i mniej popularnej ghaty. Dzięki temu mogliśmy siedząc na ławeczce, kilka metrów od stosów śledzić cały obrzęd.
Na dworzec pojechaliśmy stosunkowo wcześnie i dodatkowo pociąg spóźnił się ponad godzinę. Podróż do Satny przebiegła bardzo przyjemnie w klasie 2A.
KHAJURAHO
W Satnie zmieniliśmy środek komunikacji na autokar. Po 4 godzinach jazdy dotarliśmy do Khajuraho. Stosunkowo szybko znaleźliśmy pokój z ciepłym prysznicem po 150 IRP. Po zwiedzaniu dużych aglomeracji miejskich Khajuraho robi wrażenie spokojnego i sympatycznego miasteczka. Główną atrakcją Khajuraho są 1000 letnie świątynie. Bilet wstępu do najbardziej interesującego kompleksu świątynnego (tzw. zachodniego) kosztuje 5 USD. Popołudniu wypożyczyliśmy rowery (20 IRP za dzień) i pojechaliśmy zwiedzać północne i zachodnie świątynie oddalone kilka kilometrów od Khajuraho.
ORCHA
W drodze do Agry wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do Orchy. Podróż zdezelowanym autobusem trwała ok. 5 godzin. W końcu dojechaliśmy. Orcha jest to małe, sympatyczne miasteczko z olbrzymim pałacem otoczonym murem.Poza pałacem można obejrzeć w Orchy kilka świątyń. Jednak prezentują się one skromniej w porównaniu z tymi w Khajuraho. Z najwyższego piętra jednej ze świątyń roztacza się przepiękny widok na pałac i okolicę. Po zwiedzeniu Orchy pojechaliśmy w godzinach wieczornych na dworzec w Jhansi. Okazało się, że nie można już zarezerwować sleepera na pociąg do Agry, a II klasa jest z reguły bardzo zatłoczona. Zostaliśmy zmuszeni, żeby zanocować w miejscowych szemranym hotelu, za który zapłaciliśmy aż 275 IRP. Po meczącym dniu zasnąłem jak kamień.
AGRA
W rezultacie pojechaliśmy do Agry autobusem. Ok. 15 dojechaliśmy do Agry. Szybko znaleźliśmy pokój z ciepłą wodą i łazienką po 150 IRP. Wcześnie poszliśmy spać gdyż następnego dnia zamierzaliśmy obserwować wschód słońca nad Taj Mahal. Pobudka o 5 rano i poszliśmy pod bramę południową. Za wejście do Taj Mahalu trzeba zapłacić 5 USD + 500 IRP. Okazało się, że początek dnia był mglisty i wschód słońca nad świątynią miłości nie był niczym nadzwyczajnym. Dopiero o godzinie 10 rozpogodziło się i mauzoleum prezentowało się wspaniale w promieniach przedpołudniowego słońca. Z zewnątrz budynek jest piękny, dużo uroku dodaje mu symetria. Po porannej dawce wrażeń zwiedziliśmy Agra Fort, kolejne 5 USD. Został zbudowany w XVI w. i stanowił mieszankę stylu muzułmańskiego, hinduskiego i mongolskiego.
JODHPUR
Pociąg z Agry do Jodhpuru spóźnił się 6 godzin. W rezultacie na miejsce dotarliśmy po 3 nad ranem. Wschód słońca witaliśmy na dworcu kolejowym – jednym z porządniejszych w Indiach. Na dworcu można było wziąć prysznic (5 IRP) oraz odpocząć na wygodnych kanapach w biurze turystycznym. Jednak nieprzespana noc bardzo mi doskwierała. Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w przepięknie położonym na wzgórzu fortu Meherangarh (250 IRP). Zwiedzanie zorganizowano w bardzo profesjonalny sposób. Każdy otrzymał walkmana z nagraniem opowiadającym o forcie i jego atrakcjach. Po forcie zwiedzaliśmy Jaswant Thanta (30 IRP) – mauzoleum i krematorium maharadży. W Jodhpurze jest również ładny park, gdzie można w spokoju odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku.
JAISALMER
O 23.15 wyruszyliśmy pociągiem z Jodhpuru do Jaisalmeru. Była to jedyny pociąg, który wyruszył i dotarł do celu punktualnie. Na miejscu byliśmy o wschodzie słońca. Spaliśmy na terenie fortu. Okna naszego pokoju były w murze fortecy zbudowanej w XII wieku.Następnego dnia pojechaliśmy na safari organizowane przez biuro turystyczne (130 IRP). Jak to zwykle bywa safari miało bardzo komercyjny charakter. Niemniej jednak półgodzinna jazda wielbłądem po pustynnych wydmach to wielka frajda.
BIKANER
Kolejnym etapem wędrówki był Bikaner. Na miejsce dotarliśmy autokarem. Nocleg znaleźliśmy w przyzwoitym hotelu po 250 IRP. Centralnym punktem XV wiecznego miasta jest oczywiście stare miasto i znajdujący się tam bazar. Hałas i ogólny tumult towarzyszący handlowi skutecznie zniechęca do dłuższych spacerów. Obejrzeliśmy bardzo ciekawą dżanińską. Opodal starego miasta znajduje się fort (100 IRP wstęp + 30 IRP aparat fotograficzny). Junagarh Fort powstał w XVI wieku. W innej części miasta znajduje się obecna siedziba potomków maharadży. Lalgarh Palace z XIX w. został podzielony na trzy części: rezydencje, hotel i muzeum. W muzeum (20 IRP) można obejrzeć fotografie i inne pamiątki rodzinne maharadży, czyli nic ciekawego. W sumie można sobie odpuścić zwiedzanie Lalgarh Palace.
DESHNOK
Położony jest 30 km od Bikaneru. Przejazd rikszą kosztuje 140 IRP, a państwowym autobusem 20 IRP. Jedyną, ale jaką, atrakcją jest Karni Mata czyli XV wieczna świątynia szczurów (20 IRP). Po wejściu do świątyni roztacza się niesamowity widok setek szczurów .
JAIPUR
Zwiedzanie Jaipuru rozpoczęliśmy od pałacu (180 IRP). Kolejny kompleks pałacowy w stylu radżastańskim nie zrobił specjalnego wrażenia. Interesujące jest obserwatorium astronomiczne. W mieście wzniesiono w XVIII wieku Hava Mahal. Następnego dnia pojechaliśmy do Amberu (50 IRP i 25 IRP za aparat fotograficzny). Majestatyczny fort położony jest na wzgórzu. Robi wrażenie olbrzymiej i trudno dostępnej warowni. I nadszedł czas na gwóźdź programu. Za 100 IRP odbyliśmy kilkunastominutową przejażdżkę na słoniu.
PORADY PRAKTYCZNE
- Orientacyjne kursy wymiany, jakie były w październiku 2004: 1 USD – 45 IRP – 72 NRP 1 PLN – 12 IRP – 20 NRP
- Aby wejść do większości świątyń buddyjskich, hinduskich, muzułmańskich czy sikhijskich należy zdjąć buty. W Old Delhi przed wejściem do świątyni sikhijskiej musieliśmy umyć nogi!.
- Komunikacja w Indiach – najczęściej korzystaliśmy z tuk-tuków, czyli moto-rikszy lub riksz rowerowych. Szczególnie przypadły mi do gustu riksze rowerowe. Jeżdżąc nimi można było podziwiać ulice indyjskich miast. Od czasu do czasu jeździliśmy taksówkami. Opłaty za rikszę i tuk-tuki zależały od odległości i bezczelności rikszarza. Zazwyczaj kształtowały się od 20 do 60 IRP.
- Naganiacze, żebracy i miejscowi handlowcy. Występują zarówno w Indiach jak i Nepalu. Przy czym dużo bardziej męczący są w Indiach. Najlepszym sposobem jest ignorowanie ich zaczepek lub odpowiadanie w języku polskim. Słysząc niezrozumiały język bardzo często tracą wątek, a przecież o to chodzi. Użeranie się z miejscowymi handlowcami jest świetnym treningiem asertywności.
- Karty kredytowe. W dużych miastach indyjskich można bez problemu korzystać z najbardziej popularnych kart kredytowych do wypłaty gotówki. Przy czym nie orientuję się, jaką pobierają prowizję i po jakim kursie następuje rozliczenie. Ja zabrałem ze sobą gotówkę i czeki podróżne. Do Nepalu zabierzcie czeki podróżne lub gotówkę.
- Kupno biletu i podróż pociągiem. Kupując bilet należy wypełnić specjalny blankiet: imię, nazwisko, wiek, nr paszportu oraz nr pociągu. Ostatnią daną można uzyskać w informacji kolejowej, lub w Internecie http://www.indianrail.gov.in/. Zdecydowanie polecam tą drugą metodę. W pociągach są następujące klasy: 1AC, 2AC (sleeper), 1, CC (Chair Car), 3 AC, SL (sleeper), 2S. AC – wagon klimatyzowany (często jest to po prostu wiatrak), sleeper – kuszetka. Klasy 1A, 2AC są stosunkowo drogie. Najbardziej ekonomiczną klasą jest SL. Tańsza jest 2S, ale tam nie ma rezerwacji i podróżuję się z tłumami. Niestety nie we wszystkich pociągach dostępne są w/w klasy, ale na sleepera przeważnie możecie liczyć. Każdy ma tam zarezerwowaną kuszetkę. Na zewnątrz każdego wagonu jest lista, na której można sprawdzić swoje nazwisko i nr miejsca. Kupno biletu jest koszmarem. Trzeba tłoczyć się kolejce z Hindusami (nawet, gdy są oddzielne okienka dla cudzoziemców to i tak jest tam kupa tubylców). Jazda pociągiem ma dwie wady. Wszystkie pociągi, którymi jechaliśmy spóźniły się co najmniej godzinę (może poza jednym wyjątkiem – pociąg do Jaisalmeru). W miarę możliwości podróżujcie pociągami 'Super Fast’. One najmniej się spóźniają. Towarzyszami podróży są brudasy, którzy wszystkie odpadki rzucają bezpośrednio na podłogę. Po pewnym czasie podróżuję się w stertach śmieci – przede wszystkim dotyczy to klas SL i 2S. Hindusi często przewożą w pociągach i autokarach, poza torbami podróżnymi, worki wypełnione produktami rolnymi np. ryżem. Często całe podłogi są zapełnione ich 'bagażami’. Dużą niedogodnością jest podróżowanie w przedziale z dziećmi. Tak jak wspomniałem w większości klas są potrzebne rezerwacje. Przykładowo w SL może podróżować 6 osób. Jednak, jeżeli traficie na rodzinę z 3 dzieci. Nagle okazuje się, że pięcioosobowa rodzina ma wykupione 2 kuszetki. Zgodnie z prawem indyjskim dzieci nie płacą za bilet i nie muszą mieć rezerwacji. Jednak zajmują miejsce. Często Hindusi starają się upakować swoje pociechy na kuszetkach innych pasażerów.
- Dieta i Higiena. Przede wszystkim woda. Piliśmy i myliśmy zęby tylko w wodzie butelkowanej. Przy zakupie tej wody należy zwrócić uwagę czy butelka jest oryginalnie zamknięta. Zdarza się, że miejscowi handlarze wlewają do pustych butelek wodę z kranu i rozwolnienie gotowe. Staraliśmy się stołować tylko w miarę porządnych restauracjach. Początkowo zamierzałem po aklimatyzacji pokarmowej spróbować jedzenia z budek na ulicy. Jednak taka uliczna 'restauracja’ w Waranasi na długo zniechęciła do takich prób.
- Hotele, restauracje, biura podróży, kantory czyli wszystko w jednym. Bardzo często właściciele hoteli prowadzą również restauracje, biura podróży, kantory. Jest to oczywiście w porządku pod warunkiem, że poszczególne usługi mają odpowiednią jakość. Niestety nie zawsze tak jest.
- Czy warto pojechać do Indii czy Nepalu? Moim zdaniem tak, chociaż nie będzie to wyprawa łatwa. Indie i Napal to typowe kraje trzeciego świata. Jeżeli dysponujecie dużą kasą to stać was będzie na luksusowe hotele i wycieczki. Zetkniecie się w bardzo ograniczonym zakresie z życiem tamtejszej ulicy. Natomiast turyści o ograniczonym budżecie zobaczą i zasmakują przynajmniej w pewnym zakresie normalnego życia w Indiach z jego wadami i zaletami. I o to chyba chodzi w takich wyprawach. Moim zdaniem nie należy ograniczać się wyłącznie do oglądania zabytków przeszłości. Teraźniejszość jest równie egzotyczna.
CIEKAWOSTKI
- Większość turystów zwiedzających Indie i Nepal to Francuzi, Anglicy, Kanadyjczycy, Żydzi w wieku ok. 30-40 lat.
- Kontakt z tubylcami. Niestety był bardzo ograniczony. Dla większości (95%) Hindusów turyści równają się pieniądze. Z drugiej strony wyżej przytoczone relacje między turystami a miejscowymi ograniczają możliwości poznania indyjskich obyczajów i kultury dnia codziennego. Zapewne część Hindusów chciałaby pogadać bez żadnego kontekstu biznesowego, ale trafiają na bardzo ostrożną i często lakoniczną odpowiedź turysty.
- Hindusi są bardzo powściągliwi w okazywaniu uczuć w miejscach publicznych. Nigdzie nie widziałem objętych, całujących się czy też trzymających się za ręce par.
- Indyjskie dworce kolejowe przypominają sypialnie. Wszędzie na podłogach porozkładane są koce, na których śpią bezdomni i podróżni obok siebie. Wydaje się, że koc obok biletu jest niezbędnym elementem podróży koleją.
- Święta. Hindusi i Nepalczycy obchodzą co roku wiele świąt religijnych. W czasie pobytu w Jaisalmerze uczestniczyliśmy w obchodach Divali, które jest indyjskim świętem światła i zwiastuje nadejście hinduskiego Nowego Roku.
- Zaloty godowe w Indiach, czyli szukania partnera na całe życie. W Indiach dalej cieszą się największą popularnością małżeństwa z rozsądku.
- Indie są krajem kontrastów. Z jednej strony straszna bieda. Ogromne dzielnice slumsów, w których żyją ludzie bez perspektyw dla siebie i potomstwa. Z drugiej strony przepiękne domy, a w zasadzie pałace w willowych dzielnicach New Delhi.
1 Pingback