Ostatni dzień w Wenezueli – podróż powrotna i refleksje
Ostatni poranek na Margaricie rozpoczęliśmy przed świtem – o 5:00 już byliśmy na nogach, by zdążyć na poranny lot do Caracas. Przeżyliśmy chwilę paniki, gdyż obawialiśmy się, że zmiana czasu może wpłynąć na nasze plany. Okazało się jednak, że Wenezuela – jako kraj tropikalny – nie praktykuje tej absurdalnej dla tych szerokości geograficznych tradycji. Samolot linii Conviasa wystartował punktualnie, a my po krótkim locie znaleźliśmy się na lotnisku Simóna Bolívar w Caracas.

Kontrola bezpieczeństwa po wenezuelsku
Procedury odprawy w Caracas były wyjątkowo restrykcyjne. Przeszliśmy przez dwie różne bramki bezpieczeństwa, za każdym razem ze skanowaniem bagażu. Najbardziej intrygującym elementem było wywieszanie list pasażerów wybranych do dodatkowej kontroli – ubrani w odblaskowe kamizelki, prowadzeni byli w nieznanym kierunku przez służby. Podobną podejrzliwość spotkaliśmy później we Frankfurcie, gdzie nasz samolot został otoczony przez policyjne wozy, a każdy pasażer był szczegółowo przesłuchiwany. W porównaniu do niemieckiej biurokracji, polscy celnicy okazali się wręcz uprzejmi.
Wenezuelskie paradoksy – ciekawostki z podróży
1. Najtańsza benzyna świata
W kraju posiadającym największe rezerwy ropy naftowej, cena paliwa to absurdalnie niskie 0,1 zł za litr (95 oktanów). To spuścizna po czasach, gdy Hugo Chávez wprowadził dotacje do paliw jako „prezent dla ludu”. Paradoksalnie, tanie paliwo prowadzi do ogromnych kolejek na stacjach i kwitnącego przemytu do sąsiednich krajów.
2. Kulinarna Wenezuela
Kuchnia wenezuelska to mieszanka wpływów indiańskich, afrykańskich i europejskich. Choć nie tak wyrafinowana jak meksykańska, ma swoje smaki: – Arepas – kukurydziane placki faszerowane wszystkim od sera po mięso – Pabellón criollo – narodowe danie z ryżu, czarnej fasoli, smażonych bananów i mięsa – Cachapa – słodkie placuszki z młodej kukurydzy
Paradoksalnie, owoce tropikalne (mango, papaja) są droższe niż w Polsce, podczas gdy miejscowa kawa uchodzi za jedną z najlepszych na świecie. Narodowym trunkiem jest rum, szczególnie marki Santa Teresa czy Pampero.

3. Życie nocne? Nie w Wenezueli!
Po zmroku (który w tropikach zapada około 18:30) miasta pustoszeją. Większość Wenezuelczyków wraca do domów przed 19:00 – efekt wysokiego poziomu przestępczości. Wyjątkiem są turystyczne obszary jak Margarita, gdzie życie nocne tli się w hotelowych kompleksach.
4. Uśmiech bez zębów
Na prowincji często spotyka się mężczyzn z brakami w uzębieniu – to efekt słabej opieki dentystycznej i lokalnej tradycji uważającej, że „prawdziwy mężczyzna” nie dba o takie drobiazgi. Mimo to Wenezuelczycy uchodzą za jeden z najszczęśliwszych narodów – zawsze uśmiechnięci, nawet w trudnych sytuacjach.
5. Kultura bez „dziękuję”
Wśród Indian Warao rzadko usłyszy się słowa „dziękuję” czy „proszę”. W ich kulturze pomoc sąsiedzka to oczywistość nie wymagająca podziękowań. W miastach sytuacja wygląda nieco inaczej, choć Wenezuelczycy generalnie są mniej formalni niż Europejczycy.

6. Prąd? Nie zawsze!
Mimo posiadania jednej z największych hydroelektrowni świata (Guri na rzece Caroní), Wenezuela regularnie doświadcza przerw w dostawie prądu. W Juan Griego wyłączano go co drugi dzień między 19:30 a 21:00 – spuścizna po złym zarządzaniu i braku inwestycji w infrastrukturę.
7. Wenezuelczycy o Polsce
Choć językowa bariera ograniczała nasze kontakty, Wenezuelczycy kojarzyli Polskę głównie z Janem Pawłem II. Niektórzy starsi pamiętali też piłkarzy z lat 80. – Zbigniewa Bońka i Włodzimierza Lubańskiego. Młodsi pytali głównie o… zimę i śnieg, który dla mieszkańców tropików jest egzotyczną abstrakcją.
Podsumowując trzy tygodnie w Wenezueli: to kraj pełen sprzeczności – piękny i niebezpieczny, bogaty w zasoby, ale biedny w infrastrukturę, gościnny, ale pełen ograniczeń. Mimo wszystko – warto było zaryzykować i zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Dodaj komentarz