Autobus z Armistar dojeżdża do Daramashala około północy. Nie dość, że środek nocy to jeszcze pada intensywny deszcz. Z Dharamshala musimy się jeszcze dostać do McLeod Ganj. Dzięki pomocy sympatycznego Hinudsa z Kashmiru taksówka dojechaliśmy do hotelu Mountain View in McLeod. Po 1:00 w nocy wybór jest na ogół bardzo ograniczony i zaakceptowaliśmy to co nam zaoferowano czyli ładny pokój po wysokiej cenie 2000 rupii. O poranku okazało się, że okna w pokoju wychodzą na góry i standard jest ok. Udało się zbić cenę do 1500 rupii po czym zostaliśmy w pokoju na kolejne cztery noce. Po śniadaniu ruszyliśmy na rekonesans po mieście. Mcleod jest jest pełne mnichów i mniszek. Ogromna część populacji to Tybetańczycy.


Poszliśmy do świątyni Tsuglagkhang, koło której jest kormorana rezydencja Dalai Lama. Świątynia również nie jest specjalnie okazała, natomiast atmosfera sprzyja modlitwie i kontemplacji. Niestety w czasie naszego pobytu w McLeod nie udało się nam zobaczyć Dalai Lamy. O godzinie 14:00 w świątyni Tsuglagkhang rozpoczynają się zażarte i pełne teatralnych gestów dyskusje między mnichami na tematy religijne. Warto zajrzeć o tej porze do świątyni.

Mcleod Ganj
Mcleod Ganj

Poza buddyjskimi świątyniami należy również zajrzeć do muzeum Tybetu. Wstęp kosztuje 20 rupii. Muzeum przedstawia w atrakcyjny sposób historię i teraźniejszość mieszkańców Tybetu i uchodźców rozsianych po całym świecie. Dla mnie ciekawym aspektem była przebijająca się przez historię emigracja władców Tybetu za granicę z powodu zagrożenia zewnętrznego . Nie tylko obecny Dalai Lama uciekł z ojczyzny przed zagrożeniem z zewnątrz.

Mcleod Ganj
Mcleod Ganj

Jeden dzień poświeciliśmy na trekking po indyjskich Himalajach. Chcieliśmy wejść na Triund Hill. Planowałem wyruszyć z Mcleod tuż po wschodzie słońca, ale jak to zwykle bywa zanim się zebraliśmy była godzina 7:00. Na Triund prowadzą dwa szlaki. Pierwszy z nich zaczyna się przy Gallu Devi temple. Do świątyni można dojechać taksówką, która kosztuje bardzo drogo (500 INR) ze względu na niskiej jakości polną drogę. Mimo wysokiej ceny zdecydowanie odradzam rozpoczęcie trekkingu w McLeod. Kilka godzin zmarnuje się na dość do właściwego początku szlaku. Śniadanie zjedliśmy na początku szlaku i ruszyliśmy w górę. Szlak jest bardzo dobrze przygotowany. Praktycznie nie ma możliwości zabłądzenia. Szlak malowniczo prowadzi lasem. Podejście jest strome, ale do przejścia z przerwami na zdjęcia i odpoczynek. Wejście na Triund (2875 m) zajęło nam około 4 godzin. Z Triund roztacza się przepiękny widok na pobliskie góry, czyli surowe pokryte śniegiem Himalaje. Na Triund przybyliśmy przed 12:00 czyli zdecydowanie za późno na ostatni etap trekkingu czyli wejście na Triund Hill, które zapewne zajęłoby nam około 2h plus zejście zapewne około 1,5 h. Zostaliśmy na Triund delektując się pięknymi widokami Himalajów. Trekking powrotny rozpoczęliśmy około godziny 13:00. Tym razem wybraliśmy inny szlak, który kończy się przy wodospadzie Bhagsu. Początkowo szlak jest bardzo łagodny. Po lewej stronie roztacza się przepiękny widok na góry . Niestety sielanka nie trwa długo. Po około 20 minutach szlak zmienia się nie do poznania . Schodzi bardzo stromo w dół i niestety trzeba bardzo uważać bo idziemy po ruchomych kamieniach, na których bardzo łatwo się poślizgnąć. Niestety w ten sposób schodzi aż do samego wodospadu . Zejście zajmuje nam tyle samo czasu, co wejście ze względu na bardzo trudny teren i stromizny. Jesteśmy tak zmęczeni że trudno nam jest delektować się pięknym wodospadu Bhagsu. Do hotelu docieramy tuk tukiem za 70 rupii.

Triund
Triund

McLeod Ganj jest dobrym miejsce na zakupy pamiąteczek. Kupując w specjalnej strefie przy świątyni Tsuglagkhang pomagamy uchodźcom.