Amazonia Ekwadorska – między magią a masową turystyką

O 23:00 opuściliśmy chłodne i deszczowe Quito, wyruszając w nocną podróż autokarem do Lago Agrio – bramy do ekwadorskiej Amazonii. Po ośmiu godzinach jazdy przez Andy, gorący klimat Oriente powitał nas jak dawno niewidzianego przyjaciela. Z Lago Agrio busikiem dotarliśmy nad rzekę Cuyabeno, gdzie czekała na nas łódź motorowa mająca zawieźć nas do Lodge Samona – naszego domu na najbliższe pięć dni.

Ciekawostka: Rezerwat Cuyabeno, założony w 1979 roku, obejmuje 6034 km² lasu deszczowego i jest jednym z najbardziej bioróżnorodnych miejsc na Ziemi. Żyje tu ponad 500 gatunków ptaków i 12 000 gatunków roślin!

Lodge okazał się przyjemnym zaskoczeniem – kilkuosobowe, dwupoziomowe chatki kryte strzechą, z łazienkami (choć woda miała brunatny odcień pochodzący z rzeki). Po tygodniu używania tej wody nasze ręczniki nabrały tak intensywnego zapachu, że musieliśmy je zapakować w foliowe torby. Posiłki (3 dziennie) były pyszne i urozmaicone, choć – ku mojemu rozczarowaniu – nie podano legendarnych zup z małpki. Codziennym rytuałem stało się skrupulatne sprawdzanie ubrań i butów pod kątem nieproszonych gości – tarantul, skorpionów czy węży.

Widok na dżunglę amazońską w rezerwacie Cuyabeno
The mysterious world of the Amazon jungle in the Cuyabeno Reserve

Nocne łowy na kajmany i dżunglowe safari

Pierwszego wieczoru przewodnik zabrał naszą 10-osobową grupę na poszukiwanie kajmanów. Po zmroku, świecąc latarkami wzdłuż brzegów rzeki, wypatrywaliśmy charakterystycznych czerwonych punkcików – odblasków światła w oczach tych gadów. Choć wiele par oczu znikało w wodzie, gdy się zbliżaliśmy, udało nam się zobaczyć kilka okazów, w tym prawdziwego giganta. Kulminacją wieczoru była możliwość potrzymania młodego kajmana – z naszej grupy tylko trzy osoby (w tym ja) odważyły się na to spotkanie.

Kolejne dni upłynęły nam na wyprawach w głąb dżungli. Brodziliśmy w błocie, przeprawialiśmy się przez rzeki i balansowaliśmy na pniach nad kilkumetrowymi przepaściami. Niestety, zwierząt było jak na lekarstwo – kilka gatunków małp wysoko w koronach drzew, żółw wodny i boa podczas nocnego safari. Za to ptaków, pająków i żab było pod dostatkiem. Najbardziej zapadły mi w pamięć maleńkie, jaskrawo ubarwione żabki drzewne – zupełnie niepodobne do swoich polskich kuzynek.

Doświadczenie życia: Przewodnik zaproponował nam spróbowania… żywych mrówek! Ich kwaśny, cytrynowy smak (spowodowany kwasem mrówkowym) zaskoczył nas wszystkich – przypominały miód z nutą pieprzu.

Szaman podczas ceremonii w dżungli
Shaman from the Siona tribe during a traditional ceremony

Spotkanie z rdzenna kulturą – między tradycją a turystyką

Trzeciego dnia odwiedziliśmy indiańską wioskę. Dla części naszej grupy było to rozczarowanie – zamiast wojowników z dzidami w skórach zwierząt, przywitali nas tubylcy w jeansach i koszulkach, świetnie mówiący po hiszpańsku. Miejscowa kobieta pokazała nam tradycyjny sposób przygotowania chleba z manioku (tzw. „casabe”), a my mogliśmy spróbować swoich sił w strzelaniu z dwumetrowej dmuchawki – moje trafienie w pomarańczę z kilku metrów zostało nagrodzone gromkimi brawami.

Prawdziwą atrakcją było jednak spotkanie z szamanem. W przeciwieństwie do „cywilizowanych” mieszkańców wioski, przyjął nas w pełnym rytualnym stroju – pióropuszu i naszyjnikach z zębów zwierząt. Jego opowieści o uzdrowieniach i inicjacjach przeplatane były śpiewem i modlitwami. Gdy zgłosiłem się na ochotnika do ceremonii, szaman przez kilka minut okładał mnie gałązkami, „oczyszczając” z złych mocy. Inni uczestnicy, którzy doświadczyli „uzdrawiania” rośliną podobną do pokrzywy, przez kilka dni nosili na plecach swędzące bąble…

Dżunglowe refleksje – między zachwytem a rozczarowaniem

Ostatniego dnia mieliśmy okazję spłynąć kajakiem po rzece – zupełnie inne doświadczenie niż hałaśliwe łodzie motorowe. Dzięki ciszy mogliśmy podejść znacznie bliżej ptaków i innych zwierząt.

Choć wycieczka była ciekawa, pozostawiła we mnie mieszane uczucia. Zbyt wiele łodzi motorowych, zbyt wielu turystów, zbyt mało dzikiej przyrody. Lodge Samona okazała się tylko jedną z kilku podobnych w okolicy, a regularny ruch turystyczny wyraźnie odstraszył większe zwierzęta. Jeśli kiedykolwiek wrócę do Amazonii, wybiorę na pewno mniej skomercjalizowany rejon.

Widok na rzekę w dżungli amazońskiej
Yellow Poison Arrow Frog

Porady praktyczne: Jeśli planujecie wycieczkę do dżungli:

  • Wybierzcie mniej popularne rejony niż Cuyabeno
  • Zabierzcie worki na brudne rzeczy – wilgoć powoduje nieprzyjemne zapachy
  • Przygotujcie się na częste kontrole wojskowe – na trasie z Oriente do Quito przeżyliśmy trzy, w tym jedną bardzo dokładną z rewizją osobistą
  • Rozważcie dłuższy pobyt – 5 dni to minimum, by poczuć magię Amazonii